Tilbagemelding
Bidrage med feedbackPrzepyszne jedzenie, cudowny wystrój. Na mapie Wrocławia to miejsce obowiązkowe. Młody ,bardzo dobrze wyszkolony kelner, przepyszna, świetnie doprawiona jagnięcina, stek z karczku przesiąknięty marynatą i smakiem. Palce lizać. Smaki serwowane w tej restauracji, to bajka dla podniebienia. Polecam.
Smacznie i z klasą. Kierowani pozytywnymi wrażeniami z Restauracji Lwowska wybraliśmy z mężem Restaurację Pod Fredrą jako miejsce obiadu z okazji szóstej rocznicy ślubu (ponoć ten sam właściciel kuchnia). Okazał się to strzał w dziesiątkę. Na wstępie skosztowaliśmy wiejskiego chleba ze smalcem, muszę przyznać, że bardzo smacznym, z nutą suszonej śliwki. Mąż zamówił dwudaniowy obiad żurek w chlebie podawany z jajkiem i kiełbasą , a następnie (tutaj i ja się dołączyłam) zamówiliśmy pieczoną kaczkę. Oj, smak ten będę pamiętać długo! Porcja składała się z dwóch udek podawanych na jabłkach z żurawiną. Mięsko było kruche, a całość podana wykwitnie, wszystko dopieszczone w każdym szczególe. Widać, że jedzenie Pod Fredrą przygotowują ludzie z pasją. No i obsługa z klasą! Czuliśmy się naprawdę uroczyście. Naprawdę smaczne jedzenie, dopieszczone w każdym szczególe. Widać, że przygotowują je ludzie z pasją. Jedliśmy pieczoną kaczkę, której smak pamiętam do dzisiaj. No i obsługa z klasą! Czuliśmy się naprawdę uroczyście. Wypróbowałam Pod Fredrą i zamierzam zaprowadzić tam gości (nie tylko zagranicznych) uczestników konferencji, którą organizuję służbowo. Takiej restauracji nie powstydziłby się żaden Europejczyk!
To był bardzo przyjemny obiad z przyjaciółmi. Z przyjemnością odwiedzam nowe lokale, z różnymi wrażeniami. Z tym większą przyjemnością, jeśli lokal jak w przypadku restauracji Pod Fredrą, okaże się tak dopieszczony w każdym szczególe. Karta mnie zaskoczyła i wprawiła w lekkie zwątpienie. Dowiedziałem się, że właściciele i Szef Kuchni są ci sami, co w Karczmie Lwowskiej, która nie specjalne wrażenie wywarła na mnie kilka lat temu i nie byłem tam od tego czasu. Smalec, o którym wspomniał poprzednik, okazał się najlepszym, jaki dotąd jadłem! Genialny idealny smalec z niespotykanym dodatkiem śliwek węgierek, które nadają mu idealny smak. Chleb w moim przypadku był również idealny, razowy, a do tego wyjątkowo świeży, aż miałem wrażenie, że pieczony na miejscu, ale może ja tak trafiłem. Na początek zamówiłem barszcz ukraiński z ziemniaczkami smażonymi podawanymi oczywiście oddzielnie. Barszcz był dobry, bez fajerwerków, ponieważ na całym dolnym śląsku pokutuje tradycja dodawania wyjątkowo, w mojej ocenie, dużej ilości octu do tej potrawy i równie dużo fasoli, a poza tym dość ubogi zestaw warzyw, nawet bez kapusty, która na Ukrainie być musi. Jednak w połączeniu ze smażonymi ziemniaczkami smak zupy był genialny... Kolejną pozycją był królik na czosnku i cząbrze, duszony w śmietanie, do którego zamówiłem ziemniaki z wody i sałatkę z pomidorów z cebulką. Królik był bardzo smaczny, ziemniaki polane (sic! bułką tartą zasmażoną, nie wiem, w jakim celu. W każdym razie ziemniaki nie były ugotowane przed chwilą i ta bułka pewnie miała to zamaskować, jednak takie ziemniaki nie powinny się przydarzyć i następnym razem wybiorę jakieś kluseczki lub kaszę, choć te kluski czy kopytka podają tylko w formie podsmażonej... Nie wiem, w jakim celu, dla ukrycia czegoś? To z tego powodu wybrałem ziemniaki z wody i i tak się zawiodłem. Sałatka z pomidora zaskoczyła mnie po raz kolejny in plus. Fantastycznie doprawiona dobrym octem, powodowała chęć zamówienia kolejnej porcji i to uczyniłem. Na deser z ciekawości wybrałem andrucika i okazał się to kolejny dobry wybór. Andruty, dwa małe kawałki, były najlepszymi, jakie dotąd jadłem, z wyczuwalną niewielką ilością orzechów współgrały idealnie. Podsumowując wystrój najwyższa ocena z możliwych, a kuchnia do lekkiej poprawy, bo szkoda zmarnować taką szansę przez pomysł odgrzewanych ziemniaków z wody! Współtowarzysze byli zadowoleni m. in. z wołowych zrazów zawijanych, kotlecików jagnięcych, pierogów z kaszą i serem, a zastrzeżenie miał kolega do rosołu, ponoć lekko zbyt słonego. Polecam sprawdzić osobiście.
Lokal z klasą. Jak ma się taką lokalizację, to wiadomo, że i czynsz jest zbójecki , więc należy na niego zarobić. Można to zrobić tak jak władze miasta, czyli po zbójecku i za marność żądać dużej zapłaty (ale to ma krótkie nogi , albo też dobrej jakości towar w tym wypadku za posiłek, obsługę, wystrój, klimat itp. oferować za przyzwoitą i godną (co nie oznacza, że niską ale przecież tanie mięso psi jedzą cenę. Tak się ma sprawa z restauracją Pod Fredrą we Wrocławiu. Reklamuje się jako tradycyjna kuchnia staropolska. Nie wiem, czy tak faktycznie było w przeszłości, ale biorąc pod uwagę obfitość podawanych dań, to można się poczuć jak w tym XVIII wiecznym powiedzeniu, że ...za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa. . Na przekąskę polecam śledzia w oleju ze świeżo i grubo zmielonym pieprzem próbowałem wszystkie w ofercie, ale ta jest moim zdaniem godna polecenia. Zup nie próbowałem, bo z pewnością nie byłoby miejsca na drugie danie, że o deserze nie wspomnę. Niemniej jednak zwykłe, proste zupy, typu żur z jajkiem, flaki, barszcz może nie wyszukane i dostępne także gdzieś indziej mogą zachęcić żarłoków do spróbowania. Podejrzewam, że smaczne, a wniosek taki wyciągam stąd, że takie właśnie smaczne były drugie dania, jakie kosztowałem. Polędwica wołowa z grilla kawałek mięska przyzwoity, taki w sam raz jak dla mnie, miękki, dobrze, odpowiednio wysmażony, ale nie twardy i bez czerwonej farby. Do tego ziemniaczki opiekane, chyba z dodatkiem ziół i smaczna zasmażana kapusta z nutą leśnych grzybów. Do tego duży kufel lanego piwa szkoda, że tylko Tyskie, widziałbym do takiego zestawu piwo bardziej słodowe i nie pasteryzowane, a nie pilsowate i to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Polecam również placki ziemniaczane z sosem z grzybów leśnych. Porcja jest taka, że da radę zjeść na spokojnie i nie zostawić resztek na talerzu moim zdaniem nie świadczy to o kulturze klienta, a sprawić może nie zasłużoną przykrość kucharzowi. Mizeria ze śmietaną taka jak powinna być ogórki pokrojone na cienkie plasterki i śmietana gęsta, na początku, bo później zmieszana z sokiem z posolonych ogórków ma odpowiednią konsystencję. Mocniejszych alkoholi nie kosztowałem, aczkolwiek były, ale jestem, może nie wyrafinowanym, niemniej jednak piwoszem. Z deserów kosztowałem nie pamiętam jak to było opisane w menu takie cztery małe babeczki serowo jogurtowe z sosem malinowym. Nie za słodkie, aby nie zabić smaku dania głównego, ale też nie bez wyrazu. Takie w sam raz. Ogólnie rzecz biorąc smacznie, przyjemnie z dobrą obsługą. Przyznaję jednak nie jest to tanie, ale cóż... tanie mięso... i tak dalej. Gastronautom polecam. Acan.
Wszystko na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o prawdziwie staropolskie jedzenie to nic dodać nic ująć. Wystrój restauracji nawiązujący do naszych tradycji, drewniane ławy, jest swojsko, ale nie przaśnie. Obsługa współgra z wystrojem wnętrza miła, dyskretna, uprzejma ale nie narzucająca się. Wszystko bardzo przyjemne. Jedzenie naprawdę dobre. Czuć, że robione z wysokiej jakości produktów, receptury dawne, wszystko smakuje jak za czasów, kiedy nie znaliśmy jeszcze chemii w jedzeniu. Jeśli ktoś chce zjeść dobrze, smacznie, po polsku to tutaj. Wizyta tu przywołuje smaki dzieciństwa i uwalnia wszystko co najlepsze w prostocie dań.